Jakiś czas temu napisałem posta o tym,
co jeść na śniadanie, a właściwie, co ja jem na śniadanie,
przy czym rodzaj śniadania, jakie jem, jest następstwem badań, z których wyszło, że miałem podwyższony cholesterol i cukier.
Z cholesterolem i cukrem jest już u mnie w porządku, śniadania, wciąż takie same, jem codziennie z równie dużym apetytem, co wcześniej, jednak od czasu do czasu (w soboty i niedziele) modyfikuję je, by nie stać się nawiedzonym zjadaczem tylko zdrowych śniadań.
Co prawda, nie odstają one za bardzo od kanonów zdrowotnych (tak mi się przynajmniej wydaje), nie mniej jednak być może znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że zdrowe to one nie są.
Elementem tym, stanowiącym właściwie dodatek do mojego codziennego śniadania, są jajka.
Dodatek dlatego, że do standardowego składu śniadania dodaję jajka i z tego zestawu sporządzam sobie, pożywną i smaczną jajecznicę-omlet.
Żeby nie przeciągać - składniki:
- trzy łyżki płatków owsianych
- jedna łyżka płatków gryczanych
- jedna łyżka płatków orkiszowych
- jednak łyżka (płaska) otrąb (pszennych lub żytnich)
- kilka orzechów laskowych (pokrojonych)
- kilka migdałów (także pokrojonych)
Wszystko to wieczorem zalewam w misce gorącą wodą, nie za dużo, tylko do poziomu zawartości składników w misce.
Rano, dodaję trzy jajka, roztrzepuję to wszystko (da się lekko ubić, by powstał potem zalążek omletu) z odrobiną soli, większą odrobiną pieprzu świeżo mielonego, chili i trochę pasty Garam Masala - indyjskiej pasty curry, która nadaje jedzeniu specyficznego smaku.
Smażę to na lekkim ogniu, z obu stron.
Pychota.
Najadam się, ale przejedzenia nie czuję.
PS. A czy Ty masz jakąś propozycję na śniadanie?